przysięgała, że jej udało się to tylko jeden jedyny raz, podczas
ich wesela, ale wtedy nie mógł się wymigać. Mężczyzna, który nie tańczy... Willow zrobiło się go żal. Nie wiedział, co traci! W bawialni wirowało kilka par. Rodzice Camryn siedzieli przy niskim, szklanym stoliku razem ze Sneadem Gallagherem, emerytowanym adwokatem, uważanym wciąż za wielki autorytet. Drzwi do ogrodu były uchylone i Willow wydawało się, że widzi na patio ciemną sylwetkę mężczyzny. Scott... Wyglądał tak samotnie... - Camryn, kochanie - zawołała pani Moffat. - Podejdź, proszę, na chwileczkę. Musisz nam pomóc rozstrzygnąć spór. Lex i Willow zostali sami. R S - A teraz, skarbie... - Chwycił ją za rękę. - Taniec, który mi obiecałaś. Z pewnością nie była jego skarbem i nie obiecywała mu, że z nim zatańczy, ale niegrzecznie byłoby odmówić, więc pozwoliła poprowadzić się na parkiet. Z przyjemnością stwierdziła, że Lex wspaniale tańczy. Zatraciła się w rytmie muzyki. Uwielbiała taniec i po chwili zapomniała o całym bożym świecie. Scott zdawał sobie sprawę, że zachował się niegrzecznie. Powinien wejść do środka. Wyszedł, ponieważ nie mógł przebywać z Willow w jednym pomieszczeniu. Co było z nim nie tak? Czyżby miał na jej punkcie obsesję? To mu psuło wieczór. Gdyby był o kilka lat starszy, sądziłby, że przeżywa kryzys wieku średniego, uganiając się za kobietą młodszą od siebie o dobrych kilka lat. No cóż, choć daleko mu było do czterdziestki, powinien się interesować kimś w podobnym wieku. Powinien interesować się Camryn. Musi odszukać szwagierkę i zaprowadzić ją do ciemnego ogrodu. Tam weźmie ją w ramiona i pocałuje. Będzie ją całował tak długo, aż ich ciała zapłoną pożądaniem i namiętnością. Tak długo, aż zapragną się kochać. Gdy uda mu się zapomnieć o Willow, oświadczy się Camryn. Taki był jego genialny plan. Ale to, co ujrzał w salonie, sprawiło, że o nim zapomniał. Głośna muzyka niemal pulsowała, ale tańczyła tylko jedna para - Brennen i Willow. Pozostali goście odsunęli się na bok i podziwiali tańczących. A było na co patrzeć! Choć Brennen był dobrym tancerzem, Scott widział tylko R S Willow. Obserwował, jak droczy się z partnerem, ociera się o niego prowokująco, wiruje wkoło własnej osi. Jej zmysłowe ruchy, długie nogi poruszające się z prędkością światła... To wszystko przyprawiało go o zawrót głowy. - Willow była nieświadoma jego obecności. Nie widziała nikogo poza mężczyzną, z którym flirtowała. Jej oczy lśniły radośnie, uśmiechała się prowokująco, a suknia w kolorze morskiej zieleni wirowała wraz z nią, przywodząc na myśl jedwabne skrzydła jakiegoś egzotycznego ptaka. Scottowi zaschło w gardle. Willow stanowiła uosobienie zmysłowości.