- Tak więc - zaczął de Beers - zgodnie z pani prośbą obserwuję panią
Mary Olsen. Wyjątkowo nudna osoba. Nie wychodziła z domu ani wczoraj, ani dzisiaj. - To niezbyt pomocne. - Nie, ale skontaktowałem się z firmą telekomunikacyjną. Wyciągnę jej dane i spróbuję coś znaleźć. Skoro pani ją niepokoiła, to z pewnością nie spędza czasu na oglądaniu telewizji. - Kontaktuje się z różnymi ludźmi. - Właśnie! Zdobędę nazwiska, numery i adresy. Co mam dalej robić? - Prześle mi pan faksem nazwiska i numery osób, z którymi kontaktowała się najczęściej. Znam policjanta, który chętnie ich sprawdzi. - Sam mogę to zrobić. - Pan niech pilnuje Mary Olsen, na wypadek, gdyby telefony nam nie wystarczyły. Mam też kolejne nazwisko. Larry Tanz. Prawdopodobnie jest właścicielem restauracji, w której pracowała Mary Olsen, jak również Amanda Quincy do dnia tragicznej śmierci. Jestem ciekawa, czy może złożył wizytę swojej byłej pracowniczce. - Trudno pocieszać na odległość przerażone kobiety. - Słusznie. - Rainie się zawahała. - Nosi pan broń, prawda? Cały czas Duży kaliber? De Beers popatrzył na nią. - Przeczuwam, że ma pani dla mnie niezbyt miłe wieści. - Dowody wskazują, że wbrew temu, co wcześniej ustalono, córka mo¬ jego klienta nie zginęła w wypadku samochodowym - powiedziała Rainie. - To było morderstwo. Poza tym wczoraj wieczorem w Filadelfii najprawdopodobniej ten sam człowiek zamordował byłą żonę mojego klienta. W bardzo brutalny sposób. 148 De Beers uniósł brwi. Wstał. Na jednej z półek odszukał złożoną gazetę. Rzucił ją na biurko, żeby Rainie mogła przeczytać nagłówek: „Horror w eleganckim domu". Jakiś sprytny fotograf zrobił zdjęcie korytarza, w którym wyraźnie było widać krwawe odciski dłoni na ścianach. - To jest brutalne - powiedział de Beers. - Mówię właśnie o tej sprawie. . - Napisali, że to była żona agenta FBI, więc pani klient... - Już wiem, dlaczego jest pan dobry w swoim fachu. De Beers znowu usiadł i uważnie przyjrzał się jej twarzy. - Zastanówmy się. Chce pani, żebym śledził kobietę, która - jest nadzieja - spotka się z człowiekiem, którego hobby polega na dobieraniu się do pracowników FBI i zabijaniu ich najbliższych? - Chodzi o najbliższych tylko jednego człowieka. To sprawa osobista. - Osobista? - Detektyw wpatrywał się w zdjęcie zamieszczone w gazecie. - Rany! Przecież to jakiś psychopata, facet ze stalowymi jajami! - Zanim pan go kopnie, niech pan włoży odpowiednie buty. De Beers westchnął. - Trzeba było już wczoraj powiedzieć, żebym się uzbroił. - Nie miałam czasu - odparła, wzruszając ramionami. De Beers znowu westchnął. - No dobrze. Załóżmy, że włożę kamizelkę kuloodporną i uzbroję się w trzydziestkę ósemkę. Czy może pani powiedzieć mi coś więcej o tym su¬ kinkocie? Nazwisko, wiek, rysopis? Rainie wyjęła notatnik. - Wiemy, że używa dwóch pseudonimów. Nazwiska Tristan Shandling użył niedawno w Filadelfii, żeby zbliżyć się do Elizabeth Quincy. Natomiast nazwiska Ben Zikka używał ponad półtora roku temu, żeby zbliżyć się do