- Myslisz, ¿e to dobry pomysł? - Alex odciał tłuszcz ze
swojej porcji miesa, po czym ukroił kawałek i zanurzył go w puszystej górce chrzanu. - Znasz moje zdanie na temat gosci - odparła Marla. - Ale... có¿, Cherise i Montgomery własciwie nie zaliczaja sie do naszych przyjaciół. - Nale¿a do rodziny. Eugenia odło¿yła widelec. - Ale ten rodzinny spór... sama rozumiesz. - O rany! - Cissy pociagneła długi łyk wody z kryształowej szklanki, w której tanczyły kostki lodu i plasterek cytryny. - Porozmawiamy o tym pózniej - rzucił Alex, spogladajac na córke. - Tak, tak, oczywiscie. - Eugenia zarumieniła sie lekko. - Nie ma powodu omawiac tych kwestii przy stole. - Czemu nie? - spytał Nick. - Cissy nie chce tego słuchac - odparła Eugenia z wymuszonym usmiechem i siegneła po kieliszek z winem. - Zgadza sie, nie chce. - Moim zdaniem, to dobrze, ¿eby tu przyszli - powiedział Nick, odchylajac sie do tyłu. W przycmionym swietle ¿yrandola jego oczy wydawały sie ciemniejsze. - Mo¿e ich wizyta oczysci atmosfere. Alex skrzywił sie i potrzasnał głowa. - Beda z tego same kłopoty. Jak zawsze. W koncu nawet próbowałem pomóc me¿owi Cherise, dałem mu prace w Cahill House... - Ale to ju¿ przeszłosc. Nie ma o czym mówic - przerwała mu Eugenia lodowato. I Alex spuscił wzrok. - Racja. 199 Nick odsunał gwałtownie talerz na bok. Wygladało, jakby miał sie zerwac i wybiec. Atmosfera gestniała z ka¿da sekunda. Marla odło¿yła ły¿ke. Doszła do wniosku, ¿e nastapiła chwila, by przedstawic swój zamiar. - Gdy tylko pozbede sie tych drutów, chciałabym odwiedzic mojego ojca - oznajmiła. Eugenia, która własnie nabijała na widelec ziemniaka, nawet nie drgneła, ale Alex gwałtownie podniósł głowe i wbił w Marle wzrok. - Conrada? A po co? - Po pierwsze, to mój ojciec. A poza tym ta wizyta mo¿e mi pomóc odzyskac pamiec. No i... słyszałam, ¿e jest powa¿nie chory. - To prawda i bardzo chciałbym zabrac cała rodzine w odwiedziny do Tiburon. Zwłaszcza małego. Ale trzeba pomyslec o tym człowieku. -Alex odsunał talerz i oparł łokcie na stole. - Co by czuł, widzac cie w tym stanie? Marla rzuciła okiem w lustro wiszace nad pomocnikiem. Wygladała coraz lepiej. Since znikały, opuchlizna sie zmniejszała, włosy, porzadnie uczesane, lsniły w swietle. - Chyba... ucieszyłby sie, widzac, ¿e wyszłam z tego cało. Eugenia popiła kes miesa winem. - Chyba bede mogła pojechac do Tiburon. W tym