oczach, przy wodzie sodowej i sucharkach imbirowych. Czwarte, wolne krzesło czekało na
niego. Nie mógł się oprzeć chęci spłatania im złośliwego żartu. Podszedł cicho do okna i nagłym ruchem rozsunął zasłony. Z miejsca usłyszał chór gwałtownych protestów. Forth zsunął okład z twarzy i zerwał się na nogi. - Zasuń zaraz te przeklęte... och, to ty? - Dzień dobry panom. - Alec energicznie klepnął go po ramieniu, co wywołało jeszcze jeden zbolały okrzyk. - Ty nikczemniku! - Knight, zasuń story! - jęknął Drax, osłaniając ramieniem oczy. Alec zaśmiał się, lecz spełnił jego prośbę. - Dopadłeś zdobyczy w tym deszczu? - wymamrotał Fort. - Domyśliłem się tego, skoro nie wróciłeś. - Bardzo nam ciebie brakowało - dodał Rush. - Mój drogi, chyba nadal jesteś zalany, bo wtedy robisz się sentymentalny. - Lepiej mnie nie rozśmieszaj. Serce mi wciąż dokucza - poskarżył się Fort. - Mam nadzieję, że dziewczyna nie zrobiła ci krzywdy! - Wstrętna diablica. Och, Boże, już się nigdy nie upiję! - zawodził Ruah. - No i jaka była? - spytał Drax. Trzy pary przekrwionych oczu spojrzały na niego wyczekująco. Pytanie zaskoczyło Aleca. Zabrzmiały mu w uszach słowa Becky: „Wiem, jak ty i tobie podobni traktujecie kobiety...” Wtem usłyszał czyjeś kroki i spostrzegł księcia Westland ze skórzaną teczką w ręce oraz gazetą pod pachą. Książę spojrzał na niego ze szczerą niechęcią. Alec zrozumiał, że to znakomita okazja, by się do niego zbliżyć. Zdawał sobie sprawę, że musi jakoś odzyskać jego zaufanie po fatalnym zakładzie o Parthenię, bo inaczej Westland nie będzie chciał z nim rozmawiać, a już na pewno mu nie uwierzy. Podszedł więc do stolika, ostentacyjnie nalewając sobie mocnej herbaty, i uprzejmie podał księciu cukier. Westland zerknął na niego podejrzliwie, lecz raczył wziąć kilka kostek do swojej kawy. - Pan jest najmłodszym z braci Knight, prawda? - Istotnie. - Alec skłonił się z respektem. - I razem z tamtymi gogusiami narobił pan kiedyś kłopotu mojej córce - parsknął książę. - Przydałaby się wam przymusowa służba w wojsku, ot co! - Nie śmiałbym się z panem spierać. - W takim razie do widzenia. I władczy wig odwrócił się do niego tyłem. Pozdrowił żywo kogoś, kto właśnie nadszedł za plecami Aleca. - Ach, dzień dobry panu! - Witam księcia - odparł chłodny, nieco chrapliwy głos. Alec poznał go od razu. - Proszę mi wybaczyć to małe spóźnienie - usprawiedliwiał się Kurkow. - Skądże, to ja przyszedłem wcześniej. Alec raz jeszcze pogratulował sobie znajomości kilku rosyjskich słów. Odwrócił się powoli i stanął twarzą w twarz z prześladowcą Becky. - Zdrawstwujtie - powiedział, kłaniając się dwornie. Kurkow się zdumiał. Nawet na Westlandzie powitanie Aleca zrobiło wrażenie. - Nadzwyczajne - wymruczał, pociągając łyk kawy. - To znaczy „dzień dobry”, wasza wysokość - wyjaśnił mu Alec. Wiedział, że teraz on nadaje ton rozmowie. - Czy zechciałby pan przedstawić mnie swojemu przyjacielowi? 8 Pozdrowienie w ojczystym języku zaskoczyło Kurkowa. - Ten młody zuchwalec nazywa się Alec Knight - mruknął niechętnie Westland. - Lepiej się przed nim mieć na baczności - dodał sucho. - Z upodobaniem płata brzydkie figle. Knight, to książę Michaił Kurkow, dziedzic tytułu Talbotów. - Ach, tak? - odparł Alec z pozorną nonszalancją, ledwie skinąwszy głową. - Miło mi pana poznać. Michaił nie wiedział, czy ma się obrazić, czy roześmiać. W Petersburgu nie było ani podobnych ludzi, ani opozycyjnej partii, jak wigowie. Żaden młody Rosjanin wysokiego rodu