258 - Zadzwonię zaraz na lotnisko - ciągnęła - i zobaczę, co się da zrobić. Oddzwonię do ciebie. Dokąd dokładnie jedziemy? - Boise. Tam zanocujemy. Wracamy na drugi dzień rano. - Zaraz do ciebie oddzwonię. Ten numer, który mi się wyświetlił? - Ta. Wyszarpnęła nerwowo z torebki swój powrotny bilet lotniczy i znalazła na nim numer telefonu. Na pewno nie zwrócą jej pieniędzy za niewykorzystany lot, ale może uda się przebukować terminy. - Co się dzieje? - zapytała pani Edge, stając obok Milli wybierającej właśnie numer biura podróży zajmującego się rezerwacją biletów lotniczych. Zawsze korzystała z usług biura, wolała nie rezerwować lotów osobiście: już zbyt wiele razy musiała przekładać terminy, agent w biurze umiał poradzić sobie z takimi kwestiami o wiele sprawniej. Miał wszystkie dane, kontakty i rozkłady lotów pod ręką. - To jeden z moich informatorów - wyjaśniła matce; wolała nie wdawać się w szczegóły, opowieść o Diazie zajęłaby zdecydowanie zbyt wiele czasu. - Śledził bandytów, którzy porwali Justina, i właśnie namierzył kogoś, kto może coś wiedzieć. Muszę się z nim spotkać w Idaho. - Ale... dopiero co przyjechałaś? - Ta sprawa nie może czekać. - Nie mogę uwierzyć, że znowu to robisz - powiedziała Julia. an43 259 - A ja nie mogę uwierzyć - rzuciła na nią okiem siostra - że sądzisz, iż mogłabym przepuścić okazję dowiedzenia się... Tak, halo? W słuchawce odezwał się agent z biura podróży Po krótkiej chwili okazało się, że - ponieważ było już późne popołudnie – wyruszenie w drogę jeszcze dziś oznacza kilka przesiadek, długich przestojów na lotniskach, a i tak nie było możliwości dotarcia do Boise przed jutrzejszym rankiem. Alternatywą było poczekanie do rana na miejscu i wzięcie pierwszego porannego samolotu; i tak będzie musiała się przesiadać, ale w rezultacie dotrze do Idaho zaledwie godzinę później, niż gdyby poleciała od razu. Nie było nad czym deliberować. Milla wybrała to drugie wyjście i oddzwoniła do Diaza. - Dzisiaj nie dam już rady przylecieć. Najwcześniej jutro rano. Jeżeli lot się nie opóźni, to będę na miejscu o jedenastej zero trzy Podała mu także nazwę linii lotniczych i numer lotu. - Zabierasz bagaż inny niż podręczny? Pomyślała o wszystkich rzeczach, które miała ze sobą. Ostatecznie planowała spędzić tu dobrych kilka dni. - Tak, nie mam wyjścia. Inaczej musiałabym to wszystko wysyłać do domu. Nie zrzędził na temat konieczności czekania na bagaż. Zamiast tego powiedział: - Spotkamy się przy odbiorze bagażu. Do zobaczenia rano. - Tak - odparła. - Do zobaczenia. an43